Za nami kolejna szwendaczkowa wycieczka. Jak na każdej naszej wyprawie było coś dla duszy i coś dla ciała. Najpierw odwiedziliśmy Ośrodek Tradycji Garncarstwa w Chałupkach. Tu pod kierownictwem kustosza muzeum pana Józefa Głuszka poznawaliśmy historię rzemiosła garncarskiego na kielecczyźnie. Obejrzeliśmy warsztat garncarza, piece do wypalania glinianych naczyń oraz wystawę glinianych wyrobów użytkowych i ceramiki figuralnej. Nie wiem dlaczego, największą furorą cieszył się gliniany nocnik. Potem wszyscy uczestniczyli w warsztatach prowadzonych przez panią Elżbietę Klimczak – współczesną garncarkę, której sława przekroczyła już granice Polski. Po lekcji toczenia dzbanków na kole garncarskim każdy przystąpił do zajęć praktycznych. Z otrzymanej bryły gliny musiał wytoczyć własny dzbanuszek i w dowolny sposób go ozdobić. Powstało wiele glinianych dzieł sztuki, które, jak zdradziły mi to Szwendaczki, wylądowały na honorowych miejscach w domach rodzinnych.
Następnie pojechaliśmy parę kilometrów dalej, do miejscowości o śmiesznej nazwie – Wygwizdowa, do gospodarstwa turystycznego „ Leśne Zacisze. Tu kontynuowaliśmy część edukacyjną wycieczki. W rozległym „Zwierzyńcu” poznawaliśmy różne zwierzęta z różnych kontynentów. Od tych największych: wielbłąda dwugarbnego, antylop gnu, zebr, przez te średnie: wiele gatunków owiec, świń, danieli, po te małe: surykatki, skunksy i papugi.
Po zaspokojeniu potrzeb duchowych zajęliśmy się naszymi ciałami. Na początek udaliśmy się do górskiego szałasu, gdzie na rozpalonym dla nas ognisku piekły się kiełbaski i gotowała gorąca herbata. Po uczcie przyszła kolej na obszerny i bogato wyposażony plac zabaw. Tu pod opieką państwa Anny i Grzegorza Janiszewskich i Najstarszego Szwendaczka pływaliśmy w basenach wypełnionych plastikowymi kulkami, zjeżdżaliśmy na tyrolkach i wspinaliśmy się w parku linowym. Kamila i Dominika odwdzięczyły się Najstarszemu za trzy lata stresów podczas kartkówek i ustnych sprawdzianów wiadomości na przyrodzie i pokazały, że są od niego lepsze,… wygrywając dość łatwo partię szachów figuralnych. W drodze do domu odwiedziliśmy jeszcze rezerwat Góra Miedzianka. Po krótkim spacerze na szczyt góry obiecaliśmy sobie, że jeszcze tu wrócimy.
Szwendaczek