SZWENDACZKOWA WYPRAWA PO SREBRO
W drugą sobotę marca, choć pogoda nastrajała niezbyt entuzjastycznie, Szwendaczki, jak zwykle w świetnych humorach, wyruszyły do Tarnowskich Gór. Z Łopuszna wyjechaliśmy o godzinie 7.30. W autokarze nie zabrakło wspólnego śpiewania przy akompaniamencie gitary, a także rozmów i wielu okazji do śmiechu
Po trzech godzinach dotarliśmy na miejsce. Najpierw zwiedzaliśmy Zabytkową Kopalnię Srebra. Jej wyrobiska pochodzą z XVII - XIX wieku. Obiekt ten z inicjatywy Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej został odrestaurowany i oddany do użytku turystów w 1976 roku. Na nadszybiu kopalni znajduje się małe muzeum poświęcone historii górnictwa. Ciekawe opowiadanie przewodnika wzbudziło nasze zainteresowanie życiem gwarków, czyli dawnych górników. Z podziwem oglądaliśmy kolekcję dawnych narzędzi górniczych, modele maszyn służących do wydobywania rud srebra i ołowiu oraz eksponaty skał i pięknych minerałów z tutejszej kopalni. Następnie zjechaliśmy windą górniczą na głębokość 40 metrów do chodników między szybami „Anioł” i „Żmija”. W kaskach na głowach, byliśmy gotowi do odkrywania podziemnych tajemnic. Odcinek, który przemierzaliśmy wspólnie z przewodnikiem, miał prawie 2 kilometry. Jest to mały fragment wyrobisk, które łącznie mają około 150 km długości. Wąskie i niskie korytarze zmuszały nas do pokonywania większości trasy w pozycji pochylonej. Okazało się ,że kaski górnicze ochroniły wiele głów przed guzami. Zazdrościliśmy młodszym i niższym kolegom , którzy wyprostowani kroczyli chodnikami kopalni. W głębi naszym oczom ukazały się zachowane w stanie nienaruszonym komory „Srebrna” i „Zawałowa”, a tam wyrobiska chodnikowe oraz odtworzone miejsca pracy i narzędzia gwarków. Można było również zobaczyć olbrzymie głazy dolomitu oderwane siłą grawitacji ze stropu wyrobisk. Mogliśmy tu cofnąć się w czasie i zobaczyć, jak przy skąpym świetle kaganków, prawie w ciemnościach, używając prymitywnych narzędzi, ciężko pracowali dawni gwarkowie. W drodze do zasypanego szybu „Szczęść Boże” minęliśmy źródełko z cudownie krystaliczną wodą, które wzbudziło zainteresowanie całej grupy. Jednak największą atrakcją było przepłynięcie łodziami zalanego chodnika do trzeciego szybu zwanego „Żmiją”. Woda była bardzo zimna, mimo to niektórzy chłopcy tak rozkołysali łodzie, że niedużo brakowało, a musielibyśmy do końca przeprawy płynąć wpław, co byłoby niewątpliwie ciekawym doświadczeniem… Udało się nam jednak dotrzeć do końca bez szwanku. Do podszybia „Anioł” prowadziły kamienne posadzki wykonane przez dawnych gwarków. Stąd windą górniczą wyjechaliśmy na powierzchnię, gdzie w sklepiku przy kopalni każdy mógł kupić pamiątki z Tarnowskich Gór.
Następną atrakcją wycieczki była Sztolnia Czarnego Pstrąga. Jest to chodnik odwadniający Kopalnię Srebra i Ołowiu . Szyby wentylacyjne „Ewa” i „Sylwester”, prowadzące do podziemi, położone są na terenie pięknego parku, który mieliśmy okazję zobaczyć w scenerii zimowej. „Czarnego Pstrąga” zwiedzaliśmy na łodziach. Chodnik o wysokości ok. 4m i szerokości 1,5m zalany krystalicznie czystą wodą oświetlały rzadko rozmieszczone lampy elektryczne i górnicze lampy karbidowe. Ich światło odbite od powierzchni wody, migocące na ścianach sprawiało niesamowite, wręcz baśniowe wrażenie. Przewodnik przeprawiał nas z jednego do drugiego szybu wąskim chodnikiem, pchając łodzie i snując opowieści górnicze. Nie udało nam się niestety dostrzec żyjącego tu pstrąga, który z powodu ciemności jest podobno cały czarny. To właśnie od tej ryby ma pochodzić nazwa sztolni. Widzieliśmy za to nietoperze, które w podziemiach urządziły sobie sypialnię. Ucieszył nas ten widok, choć niektóre dziewczyny patrzyły na te „latające myszy” z przerażeniem. Po zakończeniu spływu krętymi schodami w szybie „Sylwester” wyszliśmy na powierzchnię.
Ponownie wróciliśmy na parking przy zabytkowej kopalni i udaliśmy się do Skansenu Maszyn Parowych, w którym zgromadzono maszyny wykorzystywane dawniej w kopalniach jako urządzenia wyciągowe, pompy wodne i transportery. Największym zainteresowaniem cieszyły się jednak lokomotywy parowe. Na placu w środku skansenu, pomiędzy zabytkami techniki parowej, pracownicy muzeum rozpalili dla nas grilla. Każdy zmęczony po dniu pełnym atrakcji z chęcią jadł pieczone kiełbaski serwowane przez pana Piwowarczyka. Nie przeszkadzało nam nawet to, że niektóre z nich były bardzo mocno upieczone.
Tak dobiegła końca nasza wycieczka. Do domu wracaliśmy w świetnych nastrojach, śpiewając razem z opiekunami piosenki turystyczne. Bogatsi o nowe doświadczenia i pełni wrażeń, na pewno będziemy mile wspominali tę wycieczkę.
Sylwia Podstawka
SKT Szwendaczek